MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Manufaktura – 18. lat w sercu Łodzi. Jak wyglądała wczoraj a jak wygląda dziś?

OPRAC.:
Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Słynna brama z zegarem przed rewitalizacją nie wyglądała zbyt dobrze
Słynna brama z zegarem przed rewitalizacją nie wyglądała zbyt dobrze Materiały prasowe Manufaktury
Choć trudno w to uwierzyć, Manufaktura będzie świętować wkrótce swoje 18. urodziny. Otwarty 17 maja 2006 roku kompleks na stałe wpisał się w krajobraz miasta. Perła łódzkiej rewitalizacji, choć dziś cieszy się ogromną sympatią łodzian, była przełomowym projektem, który musiał przetrzeć niejeden szlak na mapie Łodzi. Poznajcie historię kompleksu z charakterystycznej, czerwonej cegły…

Marzenia o imperium, czyli Poznański buduje fabrykę

Izrael Poznański był jednym z trzech największych łódzkich „królów bawełny” – razem z Karolem Scheiblerem i Ludwikiem Geyerem. Przedsiębiorca żydowskiego pochodzenia stworzył przy dzisiejszej ulicy Ogrodowej imperium włókiennicze, które przez wiele lat było symbolem robotniczej Łodzi, a wreszcie także gwiazdą filmu Andrzeja Wajdy, Ziemi Obiecanej.

Obrót tkaninami Izrael miał we krwi – jego ojciec Kalman handlował tzw. towarami łokciowymi, czyli bawełną i lnem, i prowadził własny kram na Starym Mieście w Łodzi. Najmłodszy z szóstki, Izrael cieszył się dużym uznaniem ojca – jako jedyny został posłany do szkoły i odebrał porządną edukację, a później pomagał także w prowadzeniu ojcowskiego przedsiębiorstwa. Kiedy wreszcie młody Poznański przejął prowadzenie firmy kupieckiej, systematycznie poszerzał zakres swojej działalności. Jego największym marzeniem było jednak stworzenie wielkiego kompleksu przemysłowego, wraz z niezbędnym zapleczem. Pierwsze kroki ku osiągnięciu tego celu podjął na początku lat 70. XIX wieku, kiedy to zaczął skupować działki przy ulicy Ogrodowej. Fabryka według projektu Hilarego Majewskiego – głównego łódzkiego architekta tamtych czasów - wznoszona była aż 20 lat i obejmowała powierzchnię blisko 30 hektarów. Na jej terenie znajdowały się budynki: monumentalna przędzalnia, tkalnia, bielnik, farbiarnia, drukarnia tkanin i wykończalnia, a także ślusarnia, odlewnia, własna jednostka straży pożarnej, bocznica kolejowa i wiele innych. Ceglany kompleks szybko stał się niemalże samowystarczalną jednostką – wokół fabryki powstało osiedle mieszkalne dla robotników, własny szpital i szkoła. Zwieńczeniem sukcesu Izraela była budowa rodzinnego pałacu, na którą fabrykant nie szczędził pieniędzy. Dziś Pałac Poznańskiego, nazywany łódzkim Luwrem, to jeden z najwspanialszych przykładów architektury eklektycznej.

Przedsiębiorstwo w rękach Izraela działało prężnie i szybko zaczęło przynosić bardzo duże zyski, aż do śmierci założyciela. Wówczas nastały burzliwe czasy: synowie Poznańskiego nie mieli takiego talentu do interesów jak ojciec, a firma zbankrutowała. W latach 30. XX w. została sprzedana za długi do włoskiego banku, a dzieci Poznańskiego wyjechały z Łodzi. Biorąc pod uwagę dalsze wydarzenia w kraju, można śmiało powiedzieć, że ta emigracja uratowała ich przed tragicznym losem, jakiego doświadczyli Żydzi z Łodzi. Po II wojnie światowej zakłady zostały znacjonalizowane i odtąd były znane jako Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Juliana Marchlewskiego. W latach 70. dodano jeszcze branżową nazwę „Poltex”. Przez ponad 40 lat Zakłady pracowały pełną parą, współtworząc legendę włókienniczej Łodzi.

Upadek i szansa na drugie życie

Lata 90. i związane z nim transformacja ustrojowa i poważny kryzys gospodarczy, nie ominęły zakładów przy Ogrodowej. Postawiony w stan likwidacji kompleks niszczał przez kilka lat, stając się solą w oku pierwszych demokratycznych władz samorządowych. W podobnym stanie znalazły się inne zamknięte zakłady w Łodzi.

Dawny „Poltex” miał jednak zagorzałego zwolennika, który nie zamierzał pozwolić na rozkład dawnej fabryki. Mieczysław Michalski, bo o nim mowa, jako prezes zarządu „Poltex-u” i doświadczony ekonomista, wpadł na pomysł wykraczający daleko ponad ówczesne czasy: by podzielony na mniejsze spółki kompleks fabryczny ożywić w całości, poprzez nadanie im nowych funkcji. Wiedział, że przemysł w znanej dotychczas formule nie wróci już w te mury. Kierując się przywiązaniem do zakładów, ale i wielką pasją, Michalski znalazł grupę partnerów chcących tchnąć nowe życie w niezwykłe postindustrialne przestrzenie. Nie było to jednak proste zadanie – przez lata zainteresowanie tym miejscem okazało wielu inwestorów, w tym m.in. z Manchesteru czy Stanów Zjednoczonych. Każdy z nich, widząc ogromną powierzchnię, ale i skalę dewastacji zakładów, szybko jednak rezygnował z inwestycji. Dopiero pod koniec lat 90. pojawili się inwestorzy, którzy zrealizowali zamierzone plany. Francuska grupa kapitałowa Ducatel wykupiła udziały w fabryce Poznańskiego, dzięki czemu „Poltexowi” udało się spłacić długi. Pozostała jeszcze kwestia ogromnego przedsięwzięcia, jakim była rewitalizacja zakładów i nadanie im nowej funkcji. Szefowie Ducatel nie podjęli się tego zadania, a swoje udziały w „Poltexie” sprzedali francuskiej firmie Apsys, deweloperowi i zarządcy nieruchomości komercyjnych. Powstała absolutnie innowacyjna, wyprzedzające swoje czasy koncepcja przekształcenia zakładów w centrum handlowo-usługowo-rozrywkowe, projekt o jakim w Polsce się wtedy nawet nie śniło.

Łódź nie jest gotowa?

Plany dotyczące adaptacji „Poltexu” wzbudziły w mieście ogromne kontrowersje, nie tylko wśród byłych włókniarzy i włókniarek. Ówczesne władze miasta miały poważne obawy, komu i jak uda się zapełnić tak ogromną powierzchnię. Pojawiały się też wątpliwości, czy nowy inwestor nie wyburzy zabytkowych budynków z czerwonej cegły, które dziś są wizytówką Manufaktury. Takie praktyki były niestety powszechne w latach 90. i na początku XXI wieku. Pojawiło się wiele głosów, że Manufaktura będzie dla Łodzi po prostu za duża i nie przyniesie oczekiwanych zysków. Szczęśliwie, francuscy inwestorzy nie tylko się nie poddali, ale także zainwestowali niebywałe siły i środki, by wymarzona przez nich Manufaktura znów wypełniła się gwarem, ale już nie hukiem maszyn, a przyjemnym szumem kawiarnianych rozmów, muzyką, radosnym śmiechem najmłodszych mieszkańców Łodzi i zachwytami turystów.

W 2002 roku, pod czujnym okiem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i grupy architektów z renomowanych europejskich biur Virgile&Stone oraz Sud Architectes, ruszyły prace rewitalizacyjne. Główną inspiracją dla projektantów była włókiennicza historia Łodzi, ale też genius loci tego miejsca i jej rola dla miasta. Ostatecznym efektem była subtelna mieszanka sztuki nowoczesnej, industrialnej i wyrafinowanej atmosfery. Projekt rewitalizacji Manufaktury zaangażował najlepszych specjalistów, wręcz wizjonerów, którzy na czas prac zamieszkali w Łodzi, bacznie obserwowali miasto, ludzi i kulturę, wszystko po to, by stworzyć nowoczesny projekt, jak najmocniej związany z Łodzią, jej historią i tożsamością.

Mury nie runą

W ekspresowym na tamte czasy tempie, w ciągu trzech lat prac, przez teren budowy przewinęło się blisko 2,5 tysiąca pracowników. W sumie udało się uratować i odrestaurować 45 tysięcy m2 charakterystycznych ceglanych elewacji i 12,5 tysiąca m2 metalowych okien. Łączna powierzchnia zrewitalizowanych budynków postindustrialnych to 180 tys m2. Na niemalże 30 ha powstał nowoczesny kompleks, który łączy w sobie imponujące fabryczne budynki z nowoczesnym, usytuowanym w centralnej części terenu, oszklonym gmachem galerii handlowej.

Projekt wart 200 mln euro przyniósł spektakularny efekt: przede wszystkim przywrócił mieszkańcom Łodzi teren zakładów, które przez dekady stanowiły dla nich centrum życia. Dawniej zamknięta za murami przestrzeń, teraz została otwarta dla miasta i szybko stała się jego integralną częścią. Najlepszym tego przykładem jest rynek Manufaktury, od 2017 roku noszący nazwę Rynku Włókniarek Łódzkich. Co ciekawe, Łódź, jako typowe miasto robotnicze, rozwijające się najszybciej w XIX wieku, nie miała przestrzeni rynkowej znanej z innych dużych miast, jak Kraków czy Zamość. Ulica Piotrkowska, choć znana, nie była w oczach łodzian miejscem spotkań i spędzania wolnego czasu. Tę funkcję w naturalny sposób przejął właśnie rynek Manufaktury. W zamyśle projektantów, miał być nie tylko miejscem łączącym przeszłość z nowoczesnością, naturalnym powiązaniem pofabrycznych budynków z nowoczesną galerią, ale przede wszystkim obiektem tętniącym życiem. Łodzianie szybko zaadaptowali go na miejsce spotkań z najbliższymi, zabaw z dziećmi, a później także symbol najlepszej rozrywki w mieście. Koncepcja rynku była wielokrotnie wymieniana przez ekspertów jako przykład unikatowego wytworzenia miejsca użyteczności publicznej, zrealizowanego na prywatnym terenie.

Imperium znów żyje

Niszczejące, postindustrialne dziedzictwo przy Ogrodowej, choć przez wielu postrzegane jako zagrożenie dla miasta, okazało się czynnikiem napędzającym rozwój Łodzi i dającym mu realną szansę na nowe życie. Odważne decyzje inwestorów zostały docenione w najbardziej prestiżowych konkursach. Manufaktura może poszczycić się wyróżnieniami chociażby w konkursie CEE Real Estate Quality Awards, ICSC Solal Marketing Awards, Urban Land Insitute, a wreszcie także rodzimym Złotym Certyfikatem Polskiej Organizacji Turystycznej.

Od otwarcia w maju 2006 roku, Manufaktura cieszy się niesłabnącą popularnością. Przez 18 lat zorganizowano tu ponad 2 tys. wydarzeń, obiekt notuje co roku 20 milionów wizyt.

26345111

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki